Kiedy byłam małą dziewczynką, (ku zgrozie mojej mamy) głównym posiłkiem spożywanym przeze mnie był chleb z miodem. Teraz zdarza mi się jadać również inne rzeczy, ale sentyment pozostał. :) Jeśli słodzę kawę lub herbatę to właśnie miodem, jogurt naturalny też osładzam w ten sposób i nie wiedzieć czemu moja córcia wyjada go łyżeczkami chętniej niż mambę i inne słodkości :-)
Rozumiecie chyba moją rozpacz z tego powodu, że pszczoły chorują i w zeszłym roku dobrego miodu ze sprawdzonego źródła było jak na lekarstwo.
W tym roku postanowiłam troszkę odciążyć te niezwykle pracowite istoty. Skoro tylko zakwitły mlecze, udaliśmy się na pewną urokliwą łąkę i dzielnie przystąpiliśmy do zrywania surowca na miodek. Przyznam szczerze, że nie był to jedyny cel naszej wyprawy. W pewnej zaprzyjaźnionej kuchni zamieszkał bowiem baniaczek z winem z mniszka, które z pewnością będę degustowała już wkrótce... :-)
Miodek z mniszka lekarskiego
(źródło: Kafeteria)
400-500 kwiatów mniszka lekarskiego
2 cytryny
1 1/2 litra wody
2 kg cukru (ja miałam trzcinowy, więc takiego też użyłam)
Kwiaty wyłożyć na 2-3 godziny na balkon (po to aby robaczki się wyprowadziły), wrzucić je następnie do wody, i dodać pokrojoną cytrynę. Wszystko razem gotować 15 minut od zagotowania. Wystudzić otrzymany napar i wstawić na 48 godzin do lodówki. Następnie przecedzić wywar i dodać cukier. Gotować bez przykrycia przez około 2 godziny w celu odparowania wody. Po tym czasie zlać do słoiczka.
Ależ świetny pomysł! Po domowym soku z brzozy czas na miód z mniszka:)
OdpowiedzUsuń