niedziela, 31 lipca 2011

Kropeczkowo i nie tylko...

Eh, ależ się wczoraj działo! Nagle i niespodziewanie dostałam zaproszenie na małe i baaardzo spontaniczne spotkanie scrapkowe. Z uwagi na to, że u Ewy wyrastał chleb, a wyrastający chleb lubi towarzystwo zwaliłyśmy się w ekspresowym tempie do niej. O ludzie, jaka tam panuje atmosfera!!!! Uwierzcie mi na słowo, że Ewa, to niezwykle zdolna osoba, a jej twórczość jest widoczna w każdym zakamarku jej cudownego domu, tak że nie pozostaje powiedzieć nic, jak tylko wielkie WOW! Jak już powzdychałyśmy do domowych kątów i cudnego ogrodu, Arte Banale  na specjalne życzenie Offcy (a ja się z chęcią podpięłam pod to życzenie, a co! :-)) urządziła nam mały kursik transferowy! Chleb wyrósł, nauczyłyśmy się transferować, zmacałyśmy cały szereg cudownych prac i powstało z tego spotkania mnóstwo zdjęć. Czegóż chcieć więcej! Chyba tylko kolejnego!!! Jeszcze raz kłaniam się w pas nisko i dziękuję za zaproszenie nieustannie polecając się na przyszłość. :-)
Dla ukojenia skołatanych pozytywnymi emocjami nerwów poczyniłam (ha, ależ natchnione słowo mi się wdarło ;-)) maleńkie LO w moim najukochańszym formacie 15x15 cm, które docelowo ma trafić do albumiku ze zdjęciami, które zrobiła nam Magda. Skorzystałam tym razem z mapki na Polki Scrapują, a że scrap jest baaardzo kropeczkowy (toteż wpisuje się w temat kropka w kropkę) pozwalam sobie go dołączyć na wyzwanie w Galerii Rae

piątek, 29 lipca 2011

I znowu niunia...

Niunia, to moja córcia rzecz jasna! Tym razem z wielką ochotą zrobiłam lift LO Mirabeel, który został zaproponowany o tu . W roli głównej zdjęcie wykonane przez Magdę, z sesji, o której już pisałam kilkakrotnie i pewnie będę jeszcze nie raz. :-) 



A oto i liftowany oryginał...


czwartek, 28 lipca 2011

Z obozowego pieca....

Jedną nogą jestem dalej na obozie... O tym, że było super, już pisałam, ale obiecałam wspomnieć coś niecoś więcej o pieczeniu chleba w warunkach obozowych. Nie pytajcie mnie o dokładny przepis. Mniej więcej to było odrobina dobrej woli, łyżka wyobraźni i jak się zrobiło ciemno to chrupaliśmy delikatnie zbyt mocno przypieczony chleb z masłem! Cudowny! Ależ mi ta akcja sprawiła radości... Internet działał jak działał, więc o pełnym przepisie (jakimkolwiek) zapomniałam, wygrzebałam za to z pamięci, to co wydawało mi się potrzebne i jakoś poszło, bez wagi, miarki, określonej temperatury. Główny organizator całej akcji - Tadek, dzielnie upychał bochenki w glinianym, wąskim piecu ...  Chwile udało się uwiecznić, dzięki licznej obecności fotoreporterów, którym serdecznie dziękuję ;-) Oj, fajnie było!




środa, 27 lipca 2011

wszystko co dobre...

... szybko się kończy... Minęły dwa tygodnie, a ja tak na prawdę jedną nogą nie wróciłam jeszcze z lasu i ciągle mam wiele do opowiedzenia na temat tych cudnych wakacji... W głowie mam już album i coś mi się wydaje, że nie będzie taki najmniejszy, koniecznie muszę napisać o pieczeniu chleba w obozowym piecu... Eh, czasami powroty do rzeczywistości są wyjątkowo ciężkie... Tymczasem udało mi się zrobić mały albumik i jeszcze mniejszy notes, które na dobry początek postanowiłam pokazać. Zapraszam też na obiecaną niespodziankę do Weekendowej Cukierni...



 

sobota, 9 lipca 2011

Złoto...

Hmm, no cóż nie jest to chyba mój ulubiony kolor, ale od czego są wyzwania. To właśnie one motywują do przekraczania granic i utartych wcześniej szlaków. Musiałam trochę pomyszkować, żeby w ogóle znaleźć jakiekolwiek materiały w tym kolorze. I udało się, powstał niezbyt wielki tag, ze złotymi dodatkami na nietypowe i baaaardzo kuszące nagrodą wyzwanie sklepu Craft4you. Korzystając z okazji, muszę się poczynić małe samochwalstwo, ponieważ ostatnio otrzymałam wyróżnienie przyznane przez Enczę, właśnie na blogu tego sklepu. :-) Jeszcze raz dziękuję i chyba nie muszę opisywać, jak bardzo się z niego ucieszyłam:-). Wróćmy jednak do teraźniejszości, tym bardziej że czas mnie goni i za kilka godzin wyruszam w Bory Tucholskie aż na dwa tygodnie. :-) Jeśli chodzi o złote akcenty to użyłam złotego guzika i wygrzebałam gdzieś jeszcze złoty nit. Całość bazy, poza podkolorowaniem disstressami została pokryta glimmer mistem w kolorze gold. Kwiatki zrobiłam z papieru i dodałam im złotego koloru przy pomocy podkradzionego dzieciom kleju z brokatem (nie przypuszczałam, że kiedykolwiek go użyję, a tu proszę). Aha, no i ten papier w paseczki też jak się dobrze przyjrzeć ma złote elementy, ale na zdjęciu nie jest to zbyt dobrze widoczne. Mam nadzieję, że uzbierało się już wymagane 20% . :-)



środa, 6 lipca 2011

All you need is love...

Dzisiaj będzie ckliwie i romantycznie. Proszę nie regulować odbiorników. Rok temu, wraz z sesją rodzinkową Magda wykonała dla nas również sesję zdjęć, że się tak wyrażę "małżeńskich". Nie obyło się bez oporu materii ze strony fotografowanych, ale efekt końcowy wyszedł całkiem fajny. Dzięki temu w piątą rocznicę ślubu mogliśmy oglądać nasze wspólne zdjęcia, których od momentu pojawienia się dzieci nie mamy zbyt wiele. Album z tymi zdjęciami marzył mi się od dawna. Jakoś tak, mam do nich wielki sentyment. Może dlatego, że nie mamy dla siebie z moim mężem zbyt wiele czasu sam na sam, a może dlatego, że na co dzień czasami trudno się mówi, że ktoś jest dla nas ważny... Korzystając więc z okazji, że baaardzo chciałam zrobić coś z tych papierków i na scrapki-wyzwaniowo pojawiła się nowa propozycja, powstał ten oto mały albumik. Album ma kieszonki, w których schowane są tagi z fragmentami moich ulubionych piosenek SDMu. Trudno co prawda znaleźć w nich coś o szczęśliwej miłości, ale przy odpowiedniej manipulacji kontekstem, myślę, że się udało. :-) Nie przedłużając już, przejdźmy do wizualizacji :-) Wpis ten rzecz jasna dedykuję mojemu mężowi ;-) Podążając za jednym z tagowych cytatów: "... a ja bez Ciebie jakby bez ręki, jak niebo bezchmurne, które traci błękit..."












niedziela, 3 lipca 2011

Weekendowa cukiernia

Nie wiem, czy już o tym pisałam, ale od jakiegoś czasu wspólnie z Moniazo i MałgosiąZ zaopiekowałyśmy się cukiernią, którą wcześniej prowadziła Polka
W tym miesiącu mam niewątpliwą przyjemność gospodarzyć temu przedsięwzięciu i tym samym zaprosić na wspólne pieczenie Białej Pavlovej. Przepis znalazłam na Moich Wypiekach, wypróbowałam i mogę polecić ze spokojnym sumieniem. Wszystkich chętnych na wspólne pieczenie zapraszam po szczegóły do Weekendowej Cukierni.

Biała Pavlova

6 białek
300 g drobnego cukru do wypieków
1 łyżeczka skrobi ziemniaczanej
1 łyżeczka octu (ja dodałam soku z cytryny)
300 ml śmietany kremówki
owoce sezonowe (i tu pełna dowolność, ja użyłam truskawek :-), ale świetnie pasują również jagody, maliny czy porzeczki)

Białka ubić na sztywno. Pod koniec ubijania dodawać powoli cukier, skrobię ziemniaczaną i na końcu łyżeczkę octu. Blaszkę wyłożyć papierem do pieczenia. Na papierze narysować nieduży okrąg. Wyłożyć na niego masę białkową. Wstawić do nagrzanego wcześniej piekarnika (do temperatury 180 stopni). Po 5 minutach zmniejszyć temperaturę do 150 stopni i piec przez 1,5 godziny. Studzić w piekarniku przy otwartych drzwiczkach.
Wystudzoną bezę przełożyć na paterę, wyłożyć na nią ubitą śmietanę (bez cukru). Udekorować owocami.