środa, 18 kwietnia 2012

Pamiątki z podróży

Przyznam szczerze, że zwyczajowo pojęte sklepy z pamiątkami staram się omijać szerokim łukiem. Jakoś trudno mi sobie wytłumaczyć, że chiński plastik ma mi przypominać wyprawę w jakieś nowe miejsce. Co innego rzeczy, które powstają w danym regionie, co innego smaki, przyprawy...
Dlatego też z Budapesztu wróciłam między innymi z "siatką" papryki (pod wszelakimi postaciami) , miejscowym Tokajem i wspomnianym już wcześniej małym notesikiem.



8 komentarzy:

  1. Wow będziesz suszyć czy konserwować? :)
    Piękne maleństwa!
    W zeszłym roku pojechałam na weekend do Gdańska i jak zobaczyłam Sprzedawców z obrzydliwą chińską tandetą to aż chciało mi się płakać. Ech.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. surową zjedliśmy, w kanapkach, sosach i innych takich tam, te małe chciałam zatopić w oliwie razem z czosnkiem, a poza tym kupiłam jeszcze słodką i ostrą w proszku, pastę i sos. W planach koniecznie zupa gulaszowa :-)

      Usuń
  2. Takie pamiatki to ja rozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Węgry i uwielbiam ich papryczki:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja teskniąc za Budą i Pesztem troszkę Ci zazdoszczę/ no tak ciut ciut - mini mini / tych podróży... ale co tam szalej szalej póki jeszcze jest -xxx:)))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za wszystkie pozostawione u mnie komentarze! :-)