Nie, nie, nie jestem w ciąży, chociaż Hubert marzy o braciszku, a Lenka z pewnością chętnie zaopiekowałaby się dzidziusiem. Po prostu po długich pertraktacjach wstępnie zgodziliśmy się na rybkę. No dobrze, jeśli chodzi o ścisłość, dwie rybki, tak, żeby każdy po sprawiedliwości miał swoją jedną.
To, że dzieciaki przeżywają ten fakt, jest sprawą zrozumiałą. Ale my też się przejęliśmy "powiększeniem rodziny". Od razu jak dzieciaki zasnęły, rozgorzała dyskusja, gdzie i jaką kupić, że się nie znamy, bo w dzieciństwie nie mieliśmy, no i co począć jak któraś z rybek zacznie "pływać na brzuszku"...
Na razie doszliśmy do porozumienia, że przed zakupem przyszli opiekunowie pływających stworzonek muszą wykazać się odpowiedzialnością i sumiennością w sprzątaniu zabawek. Co prawda tatuś, jak to tatuś, próbował uwolnić swoją małą księżniczkę od poważnych zobowiązań, ale pozostałam nieugięta, jak wszyscy, to wszyscy, niunia też!
No i zobaczymy, co z tego wyjdzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję bardzo za wszystkie pozostawione u mnie komentarze! :-)