Gdybyście zobaczyli moje dwa osobiste zeszyty z przepisami podejrzewam, że nigdy nie powiedzielibyście, że kiedykolwiek miałam jakikolwiek kontakt z papierami ;-) Obraz nędzy i rozpaczy w kolorach mocno zamazanych mąką ;-) Ale nadeszła pora i na mnie i dorobiłam się "Przepiśnika". Z śliczną mufinką sfotografowaną przez Magdę (mnie takie ładne nie wychodzą i zdjęcia i muffinki) :-)
Już wylądowały w nim pierwsze przepisy na bułeczki i tylko się zastanawiam jak długo nie będzie ochlapany mąką, przy moich zdolnościach. Nic to jednak. Za 10 lat może uda mi się zrobić dla samej siebie kolejny ;-)
PS Baza przepiśnikowa i napis "Przepisy" pochodzą z theMINIart. :-)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przepiśnik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przepiśnik. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 4 grudnia 2012
środa, 30 maja 2012
Apetyczny przepiśnik
Dzisiaj obiecany przepiśnik :-) Zdecydowanie mniej letni, niż ten, który pokazywałam Wam poprzednio, ale mam nadzieję, że się spodoba :-)
czwartek, 24 maja 2012
Przepiśnik w letnim stylu i kilka słów o planowaniu
Grunt to dobry plan! Ba! Dobry plan to już połowa sukcesu, że tak pozwolę sobie napisać!
No to miałam i ja plan. Dopracowany, spisany na karteczce, bo i praca, i dzieci, i spotkań kilka, no i jeszcze kilka innych misji życiowych klarowało się na moim życiowym horyzoncie w perspektywie najbliższego tygodnia. Ale dumna z siebie była. Że ho, ho, bo tu tyle spraw, a ja wszystko ogarnięte i stoicki spokój w głowie. No i jaka byłam dumna, taka i głupia, że nic mi w tym nie przeszkodzi... ;-) Na dobry początek rozwalania mojego terminarza Lena uraczyła mnie w poniedziałkowy poranek gorączką. Chwilowa panika, kilka telefonów. Ufff... sytuacja opanowana, wdrażamy plan dalej. O naiwności!!! Zaplanowałam sobie bowiem szybciutko, że to jednodniowy wirusik, ot taki mały, malusieńki. Najwyżej do środy będą z powrotem w przedszkolu. A tu minął dzień, statystyki wskazywały, że choruje o 100% więcej członków mojej rodziny, niż w poniedziałek. Patrz Hubert dołączył do siostrzyczki. Nocka zarwana, plan się sypie, ale nic to, jeszcze się wszystko poprzestawia ;-) No cóż, po trzech dniach chorowania i zaginięciu mojego telefonu komórkowego (mam pewne podejrzenia, że ktoś mu pomógł zaginąć), miałam okazję się przekonać jak ciężko w obecnych czasach i w sytuacji nagłych zmian obejść się bez tego sprzętu. Potem jeszcze, tak już na dokładeczkę (niech będzie i akcent krakowski) krótki wirus moich dzieci okazał się szkarlatyną i kolejna noc okazała się z lekka bezsenną. A plany, jak to plany, grunt, żeby je mieć. Już snuję kolejne, żebym miała co zmieniać ;-) I już nawet się nie złoszczę, ani nie płaczę, ze złości, po prostu życie ma dla nas swój plan i chyba nie pozostaje nic innego, jak się dostosować.
PS Zapomniałam dodać, że spotkania musiałam przełożyć, jak również planowaną rodzinną wycieczkę do Wrocławia również ;-) Nie mniej jednak, optymistycznie na sprawę patrząc, tylu rzeczy nie zrobiłam, że przynajmniej dzięki temu mam co dalej planować ;-)
No a tak już na koniec coś, co jednak udało mi się zrobić - Przepiśnik. Optymistyczny, w letnim klimacie, tak na osłodę. A co mi tam...
No to miałam i ja plan. Dopracowany, spisany na karteczce, bo i praca, i dzieci, i spotkań kilka, no i jeszcze kilka innych misji życiowych klarowało się na moim życiowym horyzoncie w perspektywie najbliższego tygodnia. Ale dumna z siebie była. Że ho, ho, bo tu tyle spraw, a ja wszystko ogarnięte i stoicki spokój w głowie. No i jaka byłam dumna, taka i głupia, że nic mi w tym nie przeszkodzi... ;-) Na dobry początek rozwalania mojego terminarza Lena uraczyła mnie w poniedziałkowy poranek gorączką. Chwilowa panika, kilka telefonów. Ufff... sytuacja opanowana, wdrażamy plan dalej. O naiwności!!! Zaplanowałam sobie bowiem szybciutko, że to jednodniowy wirusik, ot taki mały, malusieńki. Najwyżej do środy będą z powrotem w przedszkolu. A tu minął dzień, statystyki wskazywały, że choruje o 100% więcej członków mojej rodziny, niż w poniedziałek. Patrz Hubert dołączył do siostrzyczki. Nocka zarwana, plan się sypie, ale nic to, jeszcze się wszystko poprzestawia ;-) No cóż, po trzech dniach chorowania i zaginięciu mojego telefonu komórkowego (mam pewne podejrzenia, że ktoś mu pomógł zaginąć), miałam okazję się przekonać jak ciężko w obecnych czasach i w sytuacji nagłych zmian obejść się bez tego sprzętu. Potem jeszcze, tak już na dokładeczkę (niech będzie i akcent krakowski) krótki wirus moich dzieci okazał się szkarlatyną i kolejna noc okazała się z lekka bezsenną. A plany, jak to plany, grunt, żeby je mieć. Już snuję kolejne, żebym miała co zmieniać ;-) I już nawet się nie złoszczę, ani nie płaczę, ze złości, po prostu życie ma dla nas swój plan i chyba nie pozostaje nic innego, jak się dostosować.
PS Zapomniałam dodać, że spotkania musiałam przełożyć, jak również planowaną rodzinną wycieczkę do Wrocławia również ;-) Nie mniej jednak, optymistycznie na sprawę patrząc, tylu rzeczy nie zrobiłam, że przynajmniej dzięki temu mam co dalej planować ;-)
No a tak już na koniec coś, co jednak udało mi się zrobić - Przepiśnik. Optymistyczny, w letnim klimacie, tak na osłodę. A co mi tam...
środa, 21 grudnia 2011
poniedziałek, 19 grudnia 2011
niedziela, 18 grudnia 2011
Przepiśnik
Troszkę w świątecznym klimacie, ale myślę, że zwykłe przepisy też można do niego wpisywać :-). Zdjęcie na okładkę zrobiła Magda.
Subskrybuj:
Posty (Atom)