Dzisiaj obiecany przepiśnik :-) Zdecydowanie mniej letni, niż ten, który pokazywałam Wam poprzednio, ale mam nadzieję, że się spodoba :-)
środa, 30 maja 2012
wtorek, 29 maja 2012
Pudełka na zdjęcia
Na jednej nodze i w pełnym biegu wrzucam kilka zdjęć pudełek na fotografie... Dziękuję za wszystkie przemiłe komentarze i zapraszam już jutro na kolejny przepiśnik :-)
poniedziałek, 28 maja 2012
Wyniki losowania
Kochane!!! Dziękuję za tak liczny udział w moim Candy :-) Dziękuję wszystkim, którzy mnie odwiedzają i tym, którzy piszą miłe słowa w postaci komentarzy :-)
Nadszedł czas na ogłoszenie wyników i przedstawienie nowej właścicielki notesu z motylkami :-) Losowania dokonał Hubert, co zobaczycie na załączonym obrazku. Już planuję, co bym Wam mogła zaproponować w następnym Candy... Jakieś propozycje? :-)
A teraz wyniki...
... najpierw się opisałam i pocięłam wszystkie losy...
.. a potem już do akcji wkroczył Hubert...
... chwila napięcia....
... i już było wiadomo do kogo leci notes ...
ANETKO, proszę Cię o podanie adresu wysyłki :-) Jeszcze raz dziękuję za udział wszystkim i zapraszam do mnie w wolnych chwilach...
Nadszedł czas na ogłoszenie wyników i przedstawienie nowej właścicielki notesu z motylkami :-) Losowania dokonał Hubert, co zobaczycie na załączonym obrazku. Już planuję, co bym Wam mogła zaproponować w następnym Candy... Jakieś propozycje? :-)
A teraz wyniki...
... najpierw się opisałam i pocięłam wszystkie losy...
.. a potem już do akcji wkroczył Hubert...
... chwila napięcia....
... i już było wiadomo do kogo leci notes ...
ANETKO, proszę Cię o podanie adresu wysyłki :-) Jeszcze raz dziękuję za udział wszystkim i zapraszam do mnie w wolnych chwilach...
czwartek, 24 maja 2012
Przepiśnik w letnim stylu i kilka słów o planowaniu
Grunt to dobry plan! Ba! Dobry plan to już połowa sukcesu, że tak pozwolę sobie napisać!
No to miałam i ja plan. Dopracowany, spisany na karteczce, bo i praca, i dzieci, i spotkań kilka, no i jeszcze kilka innych misji życiowych klarowało się na moim życiowym horyzoncie w perspektywie najbliższego tygodnia. Ale dumna z siebie była. Że ho, ho, bo tu tyle spraw, a ja wszystko ogarnięte i stoicki spokój w głowie. No i jaka byłam dumna, taka i głupia, że nic mi w tym nie przeszkodzi... ;-) Na dobry początek rozwalania mojego terminarza Lena uraczyła mnie w poniedziałkowy poranek gorączką. Chwilowa panika, kilka telefonów. Ufff... sytuacja opanowana, wdrażamy plan dalej. O naiwności!!! Zaplanowałam sobie bowiem szybciutko, że to jednodniowy wirusik, ot taki mały, malusieńki. Najwyżej do środy będą z powrotem w przedszkolu. A tu minął dzień, statystyki wskazywały, że choruje o 100% więcej członków mojej rodziny, niż w poniedziałek. Patrz Hubert dołączył do siostrzyczki. Nocka zarwana, plan się sypie, ale nic to, jeszcze się wszystko poprzestawia ;-) No cóż, po trzech dniach chorowania i zaginięciu mojego telefonu komórkowego (mam pewne podejrzenia, że ktoś mu pomógł zaginąć), miałam okazję się przekonać jak ciężko w obecnych czasach i w sytuacji nagłych zmian obejść się bez tego sprzętu. Potem jeszcze, tak już na dokładeczkę (niech będzie i akcent krakowski) krótki wirus moich dzieci okazał się szkarlatyną i kolejna noc okazała się z lekka bezsenną. A plany, jak to plany, grunt, żeby je mieć. Już snuję kolejne, żebym miała co zmieniać ;-) I już nawet się nie złoszczę, ani nie płaczę, ze złości, po prostu życie ma dla nas swój plan i chyba nie pozostaje nic innego, jak się dostosować.
PS Zapomniałam dodać, że spotkania musiałam przełożyć, jak również planowaną rodzinną wycieczkę do Wrocławia również ;-) Nie mniej jednak, optymistycznie na sprawę patrząc, tylu rzeczy nie zrobiłam, że przynajmniej dzięki temu mam co dalej planować ;-)
No a tak już na koniec coś, co jednak udało mi się zrobić - Przepiśnik. Optymistyczny, w letnim klimacie, tak na osłodę. A co mi tam...
No to miałam i ja plan. Dopracowany, spisany na karteczce, bo i praca, i dzieci, i spotkań kilka, no i jeszcze kilka innych misji życiowych klarowało się na moim życiowym horyzoncie w perspektywie najbliższego tygodnia. Ale dumna z siebie była. Że ho, ho, bo tu tyle spraw, a ja wszystko ogarnięte i stoicki spokój w głowie. No i jaka byłam dumna, taka i głupia, że nic mi w tym nie przeszkodzi... ;-) Na dobry początek rozwalania mojego terminarza Lena uraczyła mnie w poniedziałkowy poranek gorączką. Chwilowa panika, kilka telefonów. Ufff... sytuacja opanowana, wdrażamy plan dalej. O naiwności!!! Zaplanowałam sobie bowiem szybciutko, że to jednodniowy wirusik, ot taki mały, malusieńki. Najwyżej do środy będą z powrotem w przedszkolu. A tu minął dzień, statystyki wskazywały, że choruje o 100% więcej członków mojej rodziny, niż w poniedziałek. Patrz Hubert dołączył do siostrzyczki. Nocka zarwana, plan się sypie, ale nic to, jeszcze się wszystko poprzestawia ;-) No cóż, po trzech dniach chorowania i zaginięciu mojego telefonu komórkowego (mam pewne podejrzenia, że ktoś mu pomógł zaginąć), miałam okazję się przekonać jak ciężko w obecnych czasach i w sytuacji nagłych zmian obejść się bez tego sprzętu. Potem jeszcze, tak już na dokładeczkę (niech będzie i akcent krakowski) krótki wirus moich dzieci okazał się szkarlatyną i kolejna noc okazała się z lekka bezsenną. A plany, jak to plany, grunt, żeby je mieć. Już snuję kolejne, żebym miała co zmieniać ;-) I już nawet się nie złoszczę, ani nie płaczę, ze złości, po prostu życie ma dla nas swój plan i chyba nie pozostaje nic innego, jak się dostosować.
PS Zapomniałam dodać, że spotkania musiałam przełożyć, jak również planowaną rodzinną wycieczkę do Wrocławia również ;-) Nie mniej jednak, optymistycznie na sprawę patrząc, tylu rzeczy nie zrobiłam, że przynajmniej dzięki temu mam co dalej planować ;-)
No a tak już na koniec coś, co jednak udało mi się zrobić - Przepiśnik. Optymistyczny, w letnim klimacie, tak na osłodę. A co mi tam...
niedziela, 20 maja 2012
Turniej dla Marcelka - relacja "prawie" na żywo ;-)
Przyznam szczerze, zeszły weekend przyniósł ze sobą tyle emocji, że musiałam cały tydzień układać sobie w głowie wszystkie wydarzenia będące moim udziałem.
A dlaczego? - spieszę z wyjaśnieniami. Otóż w zeszłą sobotę, dzięki wielkiemu zaangażowaniu organizatorów (Leszka Holewa, Kasi Holewa i Gosi Wrona), dużej determinacji gości i wielkiemu poświęceniu piłkarzy odbył się charytatywny turniej mający na celu zbieranie funduszy na operację małego i niezwykle uroczego smyka - Marcelka.
Jakaż była nasza radość, gdy o poranku wbrew prognozom powitało nas słońce. Niczym na skrzydłach pobiegliśmy po identyfikatory, puszki i zwarci i gotowi oczekiwaliśmy na przybycie gości. W turnieju wzięło udział aż 6 drużyn, mega dzielnych chłopaków, a wśród nich jedna jeszcze dzielniejsza zawodniczka. W planie było mnóstwo atrakcji, dla całych rodzin i pozytywną energię czuć było w powietrzu na co najmniej kilometr.
Aż tu nagle chmura!!! Ba, niebo po prostu poczerniało, zrobiło się wręcz mroźno i po chwili złudnej nadziei lunęło "jak z cebra".
Przyznam szczerze, że zwątpienie dopadło w tej chwili największych optymistów i już mieliśmy wizję totalnej porażki. Jednak jak się okazało - dla chcącego nic trudnego!!!! Genialni piłkarze rozegrali turniej do końca, pomimo zimna i wody na boisku po kolana. Zespoły nie zniechęciły się i grały świetną muzykę, pomimo tego, że trzeba było trzymać namioty nad sceną, żeby nie uciekły. Dzieciaki świetnie się bawiły i nie marudziły że pada i trzeba uciekać do domku, odbyła się też licytacja, nie zabrakło malowania buziek i waty cukrowej. Dla głodnych czekały ciepłe kiełbaski i udało się przeprowadzić licytację wszystkich świetnych "fantów" od licznych sponsorów.
Właściwie trudno mi napisać o ogromie emocji, który nam towarzyszył, o mobilizacji pomimo fatalnych warunków pogodowych... Nie sposób podziękować wszystkim, którzy dołożyli do tego wydarzenia swoją cegiełkę i mnóstwo dobrej chęci. Czuję się zaszczycona tym, że mogłam uczestniczyć w tym cudownym wydarzeniu.A ponieważ głos mi się łamie ze wzruszenia, gdy to piszę, pokażę Wam na koniec jeszcze kilka zdjęć, wykonanych przez fotografa Biznesligi. Sami zobaczcie, bo opowiedzieć wszystkiego nie zdołam...
...a oto i czarne chmury, które nas nie przegoniły...
... świetne animatorki, które dostarczyły dzieciakom mnóstwo atrakcji i genialne dzieciaki, które wygrzebały fundusze ze swoich skarbonek, żeby pomóc Marcelkowi...
... licytacja, pełna emocji...
...rozdanie pucharów dla bohaterskich piłkarzy (wszyscy byli dla mnie zwycięzcami, bez względu na ilość strzelonych goli)...
i mały Marcelek ze swoją dzielną mamą!!!!
UZBIERANA W TRAKCIE TRWANIA TURNIEJU KWOTA TO 15535,54 PLN. WARTOŚĆ DOBRA, KTÓREGO BYŁAM ŚWIADKIEM - BEZCENNA!!!
PS i tylko jeszcze jedna mała prośba, operacja Marcelka już pod koniec maja. Trzymajcie za niego mocno kciuki!!!
A dlaczego? - spieszę z wyjaśnieniami. Otóż w zeszłą sobotę, dzięki wielkiemu zaangażowaniu organizatorów (Leszka Holewa, Kasi Holewa i Gosi Wrona), dużej determinacji gości i wielkiemu poświęceniu piłkarzy odbył się charytatywny turniej mający na celu zbieranie funduszy na operację małego i niezwykle uroczego smyka - Marcelka.
Jakaż była nasza radość, gdy o poranku wbrew prognozom powitało nas słońce. Niczym na skrzydłach pobiegliśmy po identyfikatory, puszki i zwarci i gotowi oczekiwaliśmy na przybycie gości. W turnieju wzięło udział aż 6 drużyn, mega dzielnych chłopaków, a wśród nich jedna jeszcze dzielniejsza zawodniczka. W planie było mnóstwo atrakcji, dla całych rodzin i pozytywną energię czuć było w powietrzu na co najmniej kilometr.
Aż tu nagle chmura!!! Ba, niebo po prostu poczerniało, zrobiło się wręcz mroźno i po chwili złudnej nadziei lunęło "jak z cebra".
Przyznam szczerze, że zwątpienie dopadło w tej chwili największych optymistów i już mieliśmy wizję totalnej porażki. Jednak jak się okazało - dla chcącego nic trudnego!!!! Genialni piłkarze rozegrali turniej do końca, pomimo zimna i wody na boisku po kolana. Zespoły nie zniechęciły się i grały świetną muzykę, pomimo tego, że trzeba było trzymać namioty nad sceną, żeby nie uciekły. Dzieciaki świetnie się bawiły i nie marudziły że pada i trzeba uciekać do domku, odbyła się też licytacja, nie zabrakło malowania buziek i waty cukrowej. Dla głodnych czekały ciepłe kiełbaski i udało się przeprowadzić licytację wszystkich świetnych "fantów" od licznych sponsorów.
Właściwie trudno mi napisać o ogromie emocji, który nam towarzyszył, o mobilizacji pomimo fatalnych warunków pogodowych... Nie sposób podziękować wszystkim, którzy dołożyli do tego wydarzenia swoją cegiełkę i mnóstwo dobrej chęci. Czuję się zaszczycona tym, że mogłam uczestniczyć w tym cudownym wydarzeniu.A ponieważ głos mi się łamie ze wzruszenia, gdy to piszę, pokażę Wam na koniec jeszcze kilka zdjęć, wykonanych przez fotografa Biznesligi. Sami zobaczcie, bo opowiedzieć wszystkiego nie zdołam...
...a oto i czarne chmury, które nas nie przegoniły...
... świetne animatorki, które dostarczyły dzieciakom mnóstwo atrakcji i genialne dzieciaki, które wygrzebały fundusze ze swoich skarbonek, żeby pomóc Marcelkowi...
... licytacja, pełna emocji...
...rozdanie pucharów dla bohaterskich piłkarzy (wszyscy byli dla mnie zwycięzcami, bez względu na ilość strzelonych goli)...
i mały Marcelek ze swoją dzielną mamą!!!!
UZBIERANA W TRAKCIE TRWANIA TURNIEJU KWOTA TO 15535,54 PLN. WARTOŚĆ DOBRA, KTÓREGO BYŁAM ŚWIADKIEM - BEZCENNA!!!
PS i tylko jeszcze jedna mała prośba, operacja Marcelka już pod koniec maja. Trzymajcie za niego mocno kciuki!!!
piątek, 18 maja 2012
Znowu pastele
Nie mogę się od nich uwolnić. Krążą za mną i wracają raz po raz. Róże, pastele, beże... No cóż ;-) To chyba nie jest jakaś tragedia. ;-) Zanim pokażę Wam obiecane albumy i przepiśniki, jeszcze jedna mała karteczka się tu wciśnie. Aktualny lift zaproponowany na blogu scrapki.pl. Przyznam szczerze, że prace autorki liftowanej karteczki hipnotyzują mnie za każdym razem.
czwartek, 17 maja 2012
Ślubnie w wiosennych kolorach
Tym razem kolorki trochę nieślubne, ale postanowiłam troszkę poeksperymentować.... Poza tym już jutro relacja z meczu dla małego Marcelka (na prawdę musiałam ochłonąć i poukładać sobie wszystkie emocje z tym związane w głowie), no i nieustannie zapraszam chętnych na notesik. A planie przepiśniki, i mnóstwo albumów, więc zaglądajcie - będzie mi bardzo miło. :-)
wtorek, 8 maja 2012
Serca sercu w obiektywie
Są takie zdjęcia, które chwytają za serce, są niezwykłą pamiątką i pokazują nas z innej, mniej codziennej strony. Moja rodzinka została uwieczniona w ten sposób za sprawą Magdy i choć od tamtej pory minęło trochę czasu, sentyment pozostał i z chęcią do nich wracam. Są dla mnie bezcenne.
Z tym większą radością chciałam Was poinformować, że na Turnieju Charytatywnym dla małego Marcelka będzie można sobie taką sesję (którą zrobi Magda) wylicytować. Pieniążki trafią na konto Marcelka, a szczęśliwy zwycięzca otrzyma w zamian wyjątkową pamiątkę. W pakiecie obiecałam zrobić również album do wykonanych w czasie tej sesji zdjęć, a poniżej na zachętę zaproszenie, które wyprodukowałam z tej okazji! Już nie mogę się doczekać!!!!
Z tym większą radością chciałam Was poinformować, że na Turnieju Charytatywnym dla małego Marcelka będzie można sobie taką sesję (którą zrobi Magda) wylicytować. Pieniążki trafią na konto Marcelka, a szczęśliwy zwycięzca otrzyma w zamian wyjątkową pamiątkę. W pakiecie obiecałam zrobić również album do wykonanych w czasie tej sesji zdjęć, a poniżej na zachętę zaproszenie, które wyprodukowałam z tej okazji! Już nie mogę się doczekać!!!!
poniedziałek, 7 maja 2012
Czas wrócić z majówki
Eh, to był intensywny, ciepły i baaardzo pozytywnie spędzony tydzień. Z rodzinką, aktywnie, troszkę w pracy, ale tak w sam raz :-) Ciężko wracać do rzeczywistości. Dlatego na rozruszanie pastelowa karteczka dla nowo narodzonego chłopczyka. Słodka i delikatna... Na osłodę powrotu do codzienności :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)